Na saneczkach.
Śniegu tyle napadało,
jest wokoło pięknie,biało.
Dzieci wyszły z saneczkami,
by pojeździć na nich.
Mkną saneczki z górki,
aż się sypią wiórki.
A gdy ciągną je za sznurek,
pędzą z nimi też pod górę.
Śnieżek.
Wszędzie biało napadało,
śnieżek pokrył ziemię całą.
Biały dywanik rozwinął,
nawet skrawka nie ominął.
Wróbelki ziarenek szukały,
bo pokrył je puszek biały.
Dzieci na drzewach karmniki wieszały,
by ptaszki zimą nie głodowały.
Złoty październik
Złoty październik usiadł pod drzewem
i w górę spojrzał z lekkim uśmiechem.
Ozłocił liście,dodał czerwieni,
troszeczkę brązu,szczyptę zieleni.
Zrzucił kasztany, z dębu żołędzie
i zaczął zrywać z drzew liście wszędzie.
Nazbierał w sadzie jabłuszek złotych
i na nic więcej nie miał ochoty.
Jeszcze zrobił konfitury
na zimowe dni ponure.
Do jesieni tak powiada:
-zaczekam sobie do listopada,
niech posprząta mój bałagan,
ja niewiele tak wymagam.
Bo już na nic czasu nie mam,
muszę lecieć do widzenia.